sobota, 28 września 2013

Los Angeles!

Wyjeżdżając z parków naszym celem był Los Angeles! Kontrast pomiędzy zielonymi parkami a prawie całkowicie niezarośniętą okolicą był ogromny! Cała droga do LA wygląda jak pustynia, a gdzieniegdzie oaza - czyli plantacja oliwek, cytryn lub brzoskwiń! Wygląda to naprawdę inaczej niż u nas w Polsce, pola są ogromne, i zapewne wszystkie należą do jednego właściciela.
Ale w sumie, nie o tym miałam pisać! Los Angeles to naprawdę miasto aniołów! :) W ciągu jednego dnia, podeszło do nas 8 osób, pytając czy nie potrzebujemy pomocy. Może wyglądaliśmy na trochę zagubionych z mapami w ręku i rozbieganym wzrokiem? ;)
Pierwszego dnia, po dotarci do motelu padliśmy i nie podnieśliśmy się aż do ranka dnia następnego! Wtedy też wyruszyliśmy na plażę St. Monica. Przeogromna i wypełniona ludźmi po brzegi! Spędziliśmy tam kilka godzin, oczywiście zdradliwe słońca spaliło nas prawie doszczętnie, mimo, że wydawało się, że prawie wcale go nie widać! Wychodząc z plaży, odkryliśmy restauracje, która nazywała się Warszawa :) Jak widać Polska dotarła nawet i tam!
Pojechaliśmy zobaczyć downtown. I prawdę mówiąc byłam w szoku! Była godzina 18, niedziela a tam nie było prawie nikogo! Pustki totalne! Ulicą przejechało może 3 auta podczas naszego godzinnego pobytu tam.. gdzie Ci ludzie byli?!:D Samo centrum LA nie robiło dużego wrażenia. Piękne były tylko fontanny. W sumie tylko fontanny tam były ;)
Obowiązkowym punktem w LA jest Universal Studio. Polecam każdemu, kto kiedykolwiek będzie miał okazję zwiedzać Los Angeles. Bilet wstępu kosztuje 90$, ale na ebayu można kupić nawet za 60$ i naprawdę opłaca się wydać tę kasę. Wrażenia są niezapomniane! Nie bardzo wiem co opisać i jak to opisać, ale można zobaczyć bardzo dużo, spróbować fajnych rzeczy i do tego pośmigać kolejkami! :) Mały pociąg zabiera w podróż po planach niektórych filmów. Mi udało się zobaczyć Wisteria Lane!:D Czyli domy z Gotowych na Wszystko! Do tego widzieliśmy dom z filmu Psycho, plan filmu  How Grinch stole the Christmas i Wojny Światów.



































środa, 25 września 2013

Sequoia & Kings Canyon National Parks

Po noclegu, na wysokości 6000 stóp, gdzie myszy wspinały się po szafkach,  krowy chodziły po drogach, a po lesie biegał głodny niedźwiedź, który ponoć bardziej bał się nas niż my jego dojechaliśmy do Parku Narodowego Sequoia, połączonego z Kings Canyon. Kolejne piękne miejsce. USA może się pochwalić naprawdę pięknymi parkami. Nasze Polskie są oczywiście równie piękne! Jednak Ameryka potrafi je zorganizować w taki sposób, że przyjeżdżając wiesz dokładnie co zobaczyć, gdzie i jak.
Prawdę mówiąc po Sequoia spodziewałam się jeszcze większych wrażeń, niż te których doznałam ;) drzewa były ogromne, to prawda! Ale chyba źle zrobiliśmy, zaczynając od Yosemite, nic już później nie mogło go pokonać!