Wyjeżdżając z parków naszym celem był Los Angeles! Kontrast pomiędzy zielonymi parkami a prawie całkowicie niezarośniętą okolicą był ogromny! Cała droga do LA wygląda jak pustynia, a gdzieniegdzie oaza - czyli plantacja oliwek, cytryn lub brzoskwiń! Wygląda to naprawdę inaczej niż u nas w Polsce, pola są ogromne, i zapewne wszystkie należą do jednego właściciela.
Ale w sumie, nie o tym miałam pisać! Los Angeles to naprawdę miasto aniołów! :) W ciągu jednego dnia, podeszło do nas 8 osób, pytając czy nie potrzebujemy pomocy. Może wyglądaliśmy na trochę zagubionych z mapami w ręku i rozbieganym wzrokiem? ;)
Pierwszego dnia, po dotarci do motelu padliśmy i nie podnieśliśmy się aż do ranka dnia następnego! Wtedy też wyruszyliśmy na plażę St. Monica. Przeogromna i wypełniona ludźmi po brzegi! Spędziliśmy tam kilka godzin, oczywiście zdradliwe słońca spaliło nas prawie doszczętnie, mimo, że wydawało się, że prawie wcale go nie widać! Wychodząc z plaży, odkryliśmy restauracje, która nazywała się Warszawa :) Jak widać Polska dotarła nawet i tam!
Pojechaliśmy zobaczyć downtown. I prawdę mówiąc byłam w szoku! Była godzina 18, niedziela a tam nie było prawie nikogo! Pustki totalne! Ulicą przejechało może 3 auta podczas naszego godzinnego pobytu tam.. gdzie Ci ludzie byli?!:D Samo centrum LA nie robiło dużego wrażenia. Piękne były tylko fontanny. W sumie tylko fontanny tam były ;)
Obowiązkowym punktem w LA jest Universal Studio. Polecam każdemu, kto kiedykolwiek będzie miał okazję zwiedzać Los Angeles. Bilet wstępu kosztuje 90$, ale na ebayu można kupić nawet za 60$ i naprawdę opłaca się wydać tę kasę. Wrażenia są niezapomniane! Nie bardzo wiem co opisać i jak to opisać, ale można zobaczyć bardzo dużo, spróbować fajnych rzeczy i do tego pośmigać kolejkami! :) Mały pociąg zabiera w podróż po planach niektórych filmów. Mi udało się zobaczyć Wisteria Lane!:D Czyli domy z Gotowych na Wszystko! Do tego widzieliśmy dom z filmu Psycho, plan filmu How Grinch stole the Christmas i Wojny Światów.
sobota, 28 września 2013
środa, 25 września 2013
Sequoia & Kings Canyon National Parks
Po noclegu, na wysokości 6000 stóp, gdzie myszy wspinały się po szafkach, krowy chodziły po drogach, a po lesie biegał głodny niedźwiedź, który ponoć bardziej bał się nas niż my jego dojechaliśmy do Parku Narodowego Sequoia, połączonego z Kings Canyon. Kolejne piękne miejsce. USA może się pochwalić naprawdę pięknymi parkami. Nasze Polskie są oczywiście równie piękne! Jednak Ameryka potrafi je zorganizować w taki sposób, że przyjeżdżając wiesz dokładnie co zobaczyć, gdzie i jak.
Prawdę mówiąc po Sequoia spodziewałam się jeszcze większych wrażeń, niż te których doznałam ;) drzewa były ogromne, to prawda! Ale chyba źle zrobiliśmy, zaczynając od Yosemite, nic już później nie mogło go pokonać!
Prawdę mówiąc po Sequoia spodziewałam się jeszcze większych wrażeń, niż te których doznałam ;) drzewa były ogromne, to prawda! Ale chyba źle zrobiliśmy, zaczynając od Yosemite, nic już później nie mogło go pokonać!
Subskrybuj:
Posty (Atom)